poniedziałek, 25 lutego 2013

Do abordazu!

Piatek, 22.02.2013
Atrakcja na dzis - podroz statkiem na wyspy :)

Prawdziwy czy nie?






Lunch z wąsami

Animacja trwa...

           Atrakcja na wieczor - pierogi :)


Raul tez lepil.


W Brazylii pija tylko BARDZO ZIMNE piwo...
ale chyba troche przesadzilysmy;)

Do piachu!

          Florianopolis to miasto plaz, z racji tego, ze czesciowo polozone jest na wyspie. A to zapwenia mnóstwo atrakcji, takich jak sandboarding, surfowanie, opalanie, kapiele w oceanie itd. itp.
Zanim wybralysmy niektore z nich - sniadanko.

Nalesniki eksperymentalne. Nie moglysmy znalezc w sklepie
zwyklej maki, wiec kupilysmy jakas taka inna - ciemna;)

Jak eksperymentowac to na calego . Kryska szukajac idealnego smaku
dodala sos angielski  i cynamon, bo na opakowaniu byla narysowana
 cebula i papryka;)

            Dzisiaj zaczynamy od kapieli, poprzez opalanie, a konczymy na sandboardingu.


Açai.
 Zabawa na plazy:)














Brazylijska telenowela wciaga;)


Really? WOW!

            Hmmm, autobusy w Brazylii moze i odjezdzaja punktualnie, ale niekoniecznie przyjezdzaja o czasie. My we Florianopolis bylysmy z dwugodzinnym opoznieniem...
           Troche zmeczone wysiadlysmy z autobusu, tylko po to, zeby zaraz wsiasc do nastepnego, ktory mial nas zawiezc do Raula. Mamy zapewnione u niego najblizsze pare noclegow. Tym razem dotarlysmy bez wiekszych problemow, ale zapukawszy do drzwi okazalo sie, ze nikogo nie ma w domu... Ale dla nas nie ma rzeczy niemozliwych. Postanawiamy dogadac sie z portierem (oczywiscie po portugalsku). Udalo sie! Pan portier zadzwonil do Raula i kazal nam cierpliwie czekac - nasz host jest juz w drodze.
Chwile pozniej moglysmy sie juz odswiezyc i poszlysmy na kawe do pobliskiej kawiarni (tutaj tez wszystko bylo do wyboru  na wage). Tutaj tez poznalysmy dwoch kolegow Raula, ktorzy przyjechali do niego na basen. Skorzystalysmy wiec z zaproszenia i my rowniez poszlysmy z nimi.
Wieczorem udalysmy sie do centrum Floripy na rekonesans. Plan byl taki, zeby wypic piwo nad woda. Znalazlysmy wiec supermercado i zrobilysmy odpowiednie zakupy. W kolejce do kasy przyglada sie nam pewnien Brazylijczyk, ktory po chwili zagaduje:

- Hey, where are you from?
- Poland.
- Really? WOW!
- And you come to Foripa? Why?
- It's very popular touristic place.
- Really? WOW! Where are you staying?
- We found a host on Couchsurfing.
- Really? WOW! Couchsurfing? Is it really working? Amazing!
...
...
- What are your names?
- Maria...
- Wow! Really?
...

Cala rozmowa wygladala podobnie:) Okazalo sie, ze to muzyk, ktory gra na basie. Szedl wlasnie na impreze do kolegi, a nas pokierowal jak najlepiej dojsc na wybrzeze.

Przerwa na rozrywke umyslowa :)

Pamiatka z Brazylii;)



Don't cry for me Argentina


         Pobudka 7 rano. Zbieramy sie zwawo, bo o 8 wyruszamy. Sniadanko, pakowanko i jestesmy gotowe. Poniewaz wykupilysmy wycieczke w hostelu jedzie z nami jeszcze Koreanka. O duzo wygodniejsze, bo nie musimy zalatwiac spraw na granicy, lapac kolejnych autobusow, no i nie mamy przeciez pesos. Busik zawozi nas pod samo wejscie do parku i stad tez odbierze nas o 17. Zaczynamy kolejna przygode z wodospadami. Tu tez napiecie wzrasta wraz z kolejnymi punktami widokowymi, z ta roznica, ze teraz chodzimy po tych wszystkich wodospadach, ktore widzialysmy wczoraj z daleka. To naprawde cud natury.














        Niestety nie udalo nam sie popdlynac na wyspe ze wzgledu na zbyt wysoki poziom wody, ani tez nie wykupilysmy dodatkowej wycieczki lodka. Ale i tak zwiedzanie zajelo nam piec godzin. Zmordowane (przypominamy: tu jest upal i duza wilgotnosc) wracamy do hostelu. Jeszcze dzis wyruszamy dalej – do Floprianopolis! Jak zwykle chcialysmy kupic bilety na dworcu, tuz przed odjazdem, lecz gdy pan z hostelu o tym uslyszal, szybko zainterweniowal. Zaczal dzwonic i juz pó chwili powiedzial nam, ze zostalo tylko piec wolnych miejsc, ale ze on moze je dla nas zarezerwowac i kupic. Decyzje mialysmy podjac w 30 sekund. Presja jaka wywieral na nas pan bardzo nas zirytowala, ale ostatecznie skorzystalysmy z jego “uprzejmosci”. Dobrze si estalo, bo rzeczywiscie wszystkie bilety zostaly wykupione. Mimo wszystko nie polecamy hostelu Katharina, nazwanego tak na czesc jednej z dziewczyn wspomnianego wyzej pana. Wsiadamy do autobusu, przed nami (Uwaga!) 15,5 godz. jazdy J